niedziela, 8 listopada 2015

Tym razem Powszechny się nie wtrąca, Powszechny krzyczy!

Brak komentarzy:
 
A krzyczeć miała widownia. Miała krzyczeć: Chiny! Ale widownia była tym razem (7.11.2015, czyli dzień po premierze) mało współpracująca i krzyczeć nie chciała. A może nie została porwana sztuką i dlatego nie dała się namówić zachęcającym pokrzykiwaniom aktorów w finałowej scenie nowego przedstawienia Pawła Łysaka Krzyczcie Chiny?


Teatr Powszechny to fajny teatr. Fajny, że hej. A teraz ma do tego bardzo przyjemną kawiarnię stół powszechny, gdzie jest dobra kawa i dobre ciasta i miła obsługa. I, jak sama nazwa wskazuje, duży wspólny stół pośrodku. Można się poczuć swojsko, prawie jak na Zbawixie. I w Powszechnym się organizuje przyjemne śniadania z twórcami i aktorami premierowych przedstawień; w niedzielę o 12 – bardzo mi się ten zwyczaj podoba.

Mówi się, że wszystko co ciekawe w teatrze dzieje się teraz poza Warszawą. No i Warszawa musi sobie przecież jakoś z tym radzić, tym bardziej, że stołeczność zobowiązuje, by w ważnych sprawach zabierać głos. Dlatego bardzo się cieszę, że dyrektor Teatru Powszechnego, Paweł Łysak, wyreżyserował spektakl zaangażowany społecznie; spektakl, który ma być odpowiedzią na aktualną sytuację Polski i Europy.

Spektakl trwa 1,5h bez przerwy i nikt na pewno nie będzie się na nim nudził. Na początek rozgrzewka: miejsca są nienumerowane, więc małe, kulturalne (w końcu jesteśmy w teatrze!) przepychanki i walka o pierwsze rzędy. Potem niektórzy tego pożałują. Szczególnie elegancko ubrane panie, które będą ochlapywane wodą, włączane do ciągnięcia liny czy zachęcane do ratowania topielca. Pyrrusowe zwycięstwo, życie.

Konstrukcja przedstawienia, gra aktorska, ogranie przestrzeni – wszystko jest dobre, spójne, na wysokim poziomie. Poetyka spektaklu bardzo nowoczesna, chce się oglądać. Dostajemy dużą dawkę ostrej muzyki i gromadę przerysowanych postaci: ciemiężonych, choć zabawnych Chińczyków i brytyjsko-amerykańskie świnie, z którymi absolutnie nikt na widowni nie będzie w stanie się utożsamić ani na moment. Jak więc osiągnąć katharsis? Już starożytni Grecy wiedzieli, że niezbędne jest choć częściowe podobieństwo między bohaterem a widownią, by widz mógł wczuć się w sztukę. Tutaj raczej nikt nie utożsamiał się z groteskową do bólu, bezmyślną, bezczelną, okrutną białą załogą statku. Ale właściwie mi to nie przeszkadza. To ciekawy zabieg. Może po prostu nie ma dla nas, białych i bogatych żadnego usprawiedliwienia? Może to, że kupujemy ciuchy z sieciówek szyte przez panie, które zarabiają dolara dziennie już nas wkłada w szeregi tych świńskich postaci? Może to, że na facebooku witamy uchodźców z otwartymi ramionami, niczego tak naprawdę nie zmienia? Bo w praktyce to potrafimy tylko o tym rozmawiać i podpisać petycję, iść na marsz poparcia i już. Jaka jest realna pomoc jakiej udzielamy? Ano żadna. A może można by jednak coś....

Takie i podobne myśli krążyły po mojej głowie po tym spektaklu. Ale... Ja bardzo nie lubię kiedy się na mnie krzyczy. Bardzo nie lubię iść do teatru, który mówi mi jak wygląda życie i stawia jasną diagnozę. A gdzie miejsce na moje przemyślenia? Poza tym świat nie jest czarno biały. Nie jest tak albo tak. Jest – jak mówi Piotr Cieplak – i tak i srak. I niedobrze – moim zdaniem – kiedy teatr ten świat pokazuje jednowymiarowo. Zawsze, zawsze istnieje druga strona medalu. A jej pokazanie nie jest przecież próbą usprawiedliwiania ohydnych zachowań, jest po prostu uczciwym powiedzeniem widzowi, że to wszystko nie jest takie proste.

W finałowej scenie monolog wygłasza powieszona nad głowami widowni Chinka. Zapowiada w nim zagładę naszego „białego” świata. Europę zaleje fala arabskich synów, a Amerykę fala synów chińskich. Ich krzywdy zostaną zadośćuczynione. A nam się przecież należy. Za ksenofobię, za rasizm, za nazizm.

Mam inną wizję świata i inną wizję sprawiedliwości.
Ale idźcie na to przedstawienie. 

Teatr Powszechny w Warszawie, Krzyczcie, Chiny! wg Siergieja Tretiakowa. Przekład: Henryk Chłystowski, reżyseria - Paweł Łysak, dramaturgia - Sebastian Majewski, scenografia - Barbara Hanicka, data premiery: 6 listopada 2015.
(fot. Magda Hueckel , zdjęcie ze strony www.powszechny.com)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz