piątek, 14 października 2016

Wielogłos cierpienia

Brak komentarzy:
 
Wściekłość to rzeźnia; krwawa jatka. Świat stworzony na scenie Teatru Powszechnego został posiekany przez samozwańczych zbawicieli, bojowników walczących o „dobro” narodu, oświeconych narodowych socjalistów, którzy rosną w siłę, bo nadszedł ich czas wraz z radośnie zapowiadanym końcem plugawego „lewactwa”. Niestety – tak jakby przy okazji tego siekania – zniszczeniu uległą tkanka spektaklu. Sceny nie wypływają jedna z drugiej, ale są boleśnie wyszarpywane z otchłani reżyserskich pomysłów. 
Spektakl rozpoczyna scena, w której dziennikarze TV Wściekłość omawiają plan na najbliższy dzień. Tematem ich reportaży jest oczywiście wściekłość. Jedna z dziennikarek (Karolina Adamczyk) przeprowadziła wywiady z handlarzami bułgarskiego pochodzenia pracującymi w okolicy Teatru Powszechnego. Obraz wyświetlany jest na dużym telebimie zawieszonym nad sceną. Ekran został podzielony na dwie części, na drugiej części (w tym samym czasie) wyświetlane są reklamy. W redakcji oprócz dziennikarzy znajdzie się także chłopiec-hipster, który masuje dziennikarzom ramiona i serwuje arbuza (Robert Wasiewicz) oraz dziwna, milcząca postać ubrana w jaskrawo seledynową sukienkę obszytą różowym futerkiem, z przerysowanym makijażem i blond trwałą (Kaya Kołodziejczyk). Ta postać przypomina Effie Trinket z filmu Igrzyska śmierci: uosobienie pożerającej nas, dzikiej, plastikowej pop kultury. Królowa ekranu o dość wątpliwym guście, ale takim, który zadowoli masy. Jednak ma ona w sobie także coś mrocznego i zapowiadającego nieszczęście; współczesna czarownica, milcząca Kasandra.

Podczas talk show na żywo, którego gośćmi są uchodźca z Afryki (Mamadou Goo BÂ), chrześcijanin z gitarą (Michał Jarmicki) i ubrany w dres narodowy socjalista (Julian Świeżewski) dochodzi do manifestu chłopaka w dresach, który zapowiada nadejście nowej ery. Chłopak obryzguje wszystkich krwią i wykrzykuje populistyczne, nacjonalistyczne hasła, których sam zdaje się do końca nie rozumieć. Wie tylko, że pała w nim wielki gniew wobec wszystkich „lewaków”. Od tego momentu przedstawienia fabuła zaczyna się rwać. Oglądamy kolejne obrazy cierpiących uchodźców konfrontowane z bezmyślną, skretyniałą europejską kulturą, którą uosabia Magdalena Koleśnik: najpierw pojawia się na widowni w stroju fitness i szpilkach. Przeciska się przez kolejne rzędy widowni komentując opowieści o krwawych mordach, które słychać ze sceny (to komentarze w stylu: „chłopie weź się w garść!”, „to bardzo smutne, bardzo bardzo smutne!”) Kiedy wreszcie dociera na scenę, zaczyna przesyłać asany pełne dobrej energii dla wszystkich cierpiących uchodźców. Wygina się niczym gwiazda filmików porno, zarzuca długimi blond włosami i jęczy z rozkoszy zjadając hamburgera i oblewając się majonezem, „colka, daj mi colki, oh yeah!” – pokrzykuje.

Jakiś czas później Magdalena Koleśnik wcieli się w Europę; ubrana w długą suknię z czerwonych cekinów będzie śpiewać arie operowe i opowiadać komunały o wspaniałej, oświeconej europejskiej kulturze. W kolejnej scenie, w duecie ze zwisającym z rzeźnickiego haka wielkim kawałem mięsa, będzie tańczyć w czarnej bieliźnie. Sceny z Koleśnik to najmocniejsze punkty tego przedstawienia. Budzą najsilniejsze emocje: prawdziwe obrzydzenie podszyte erotycznym dreszczem. Są doskonale oświetlone (Piotr Pieczyński przy współpracy Zbigniewa Libery i Ewy Łuczak) i wyreżyserowane tak, że przypominają kadry z filmów. Mądrze budują spójną historię i pomagają skutecznie osadzić ten spektakl w kontekście krytyki współczesnej Europy i jej polityki wobec uchodźców.

Wściekłość to wielogłos cierpienia i gniewu. W tej narracji do głosu dochodzą zarówno pokrzywdzeni jak i ci, którzy krzywdzą. Wielogłos taki powinien wzmacniać siłę jednostek, lecz niestety tym razem tę siłę zatraca. Cały spektakl tonie od nadmiaru; ale nie jest to nadmiar bolący, wiercący dziurę w brzuchu i chwytający za bebechy. To wszystko, co już z narracji Powszechnego znamy: jak choćby basen znajdujący się poniżej sceny, w którym topi się uchodźców (skojarzenia ze spektaklem Krzyczcie, Chiny! są natychmiastowe). A mimo tego natłoku, brak w tej inscenizacji siły i rozmachu, który mógłby porazić mnie jako widza i Europejczyka. Szczególnie drażni rozwleczony do granic możliwości finał, który jest monologiem kobiety zwracającej się o pomoc do boga czy bogów. Trwa dobre piętnaście minut, które właściwie nie wnoszą nic nowego. To podsumowanie, które nudzi i męczy.




"Wściekłość" Elfriede Jelinek
Reżyseria: Maja Kleczewska
Obsada: Karolina Adamczyk, Aleksandra Bożek, Anna Dzieduszycka, Magdalena Koleśnik, Kaya Kołodziejczyk, Mamadou Goo Ba, Michał Czachor, Michał Jarmicki, Mateusz Łasowski, Arkasiusz Pyć. Julian Świżewski, Robert Wasiewicz
Premiera: 16 września 2016, Teatr Powszechny




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz